10 listopada 2014

Przegląd kosmetyczki: róże cz. II

Cześć!
Jakiś czas temu pokazałam Wam pierwszą część mojej kolekcji róży do policzków, czyli post z serii Przegląd kosmetyczki. Dziś przychodzę z drugą odsłoną moich różowych przyjaciół, więc usiądźcie wygodnie i zanurzcie się w lekturze. Nie, nie musicie drżeć w niepokoju - zostało ich tylko dwie sztuki ;)


Pierwszy z nich to róż Essence z limitowanej edycji Floral grunge. Jego kolor nosi nazwę Be flowerful.
To była miłość od pierwszego wejrzenia! Nie widziałam do tej pory różu o takim odcieniu. Ani różowy, ani pomarańczowy. Nie brzoskwinia i nie morela. A może jednak morela? Kolor świeży i soczysty. Trudny do zidentyfikowania - rzekłabym. Jest intensywny i ma w sobie coś z wiosennej radości. Pudełko jest solidne, wykonane z grubego plastiku - daję plus Essence za nową jakość opakowań. Cena takiego cacka to ok. 12 złotych. Konsystencja różu jest bardzo kredowa, co widać na zdjęciach. Produkt pyli zarówno przy swatchowaniu, jak i przy nabieraniu go pędzlem. Dużo sprzątania, ale mogę mu to wybaczyć, bo na twarzy wygląda wyjątkowo - promiennie. Ma w sobie to coś! Dodam, że jest to produkt matowy.
Lubię go, bo jest taki dziewczęcy!

 Drugi dziś, a ostatni w mojej kosmetyczce, to róż Catrice, także z limitowanej serii Revoltaire. 
Kwadratowe opakowanie o zaokrąglonych rogach chowa w sobie gradientowy produkt. Najjaśniejszy z odcieni to jasna brzoskwinia, najciemniejszy - prawie malina. Zmiksowane razem dają piękny, klasyczny, jasny-średni róż o chłodnawym odcieniu. Róż Catrice ma w sobie delikatny shimmer, który widać raczej w opakowaniu, niż na twarzy. Zaaplikowany na policzki wygląda naturalnie, a jego efekt można dobierać zależnie od potrzeb - wystarczy wybrać, z której części chcemy skorzystać - jaśniejszej czy ciemniejszej. Konsystencja jest dużo przyjemniejsza, bo róż nie osypuje się i wtapia w skórę. Można także stopniować jego intensywność, jednak zbyt duża jego ilość może dać efekt matrioszki ;) Cena różu to coś ok. 17 złotych. Jeśli gdzieś w drogerii natkniecie się na niego (a wiem, że w Naturach często mają różne resztki edycji limitowanych) to polecam :)

Porównanie obydwu odcieni:

I to już koniec drugiej ( i ostatniej) części sagi o moich różach do policzków. 

Znalazłyście/znaleźliście w niej coś dla siebie? A może macie jakieś swoje różowe perełki i chcecie się nimi podzielić? Jeśli tak, to zapraszam do komentowania :) Jakie kosmetyki mają pojawić się następne w tej serii postów? Brązery czy może podkłady? Ostrzegam, że szminek mam najwięcej ;)

Miłego dnia!

12 komentarzy:

Każdy komentarz to dla mnie ogromna radość, na każdy odpisuję i staram się odwiedzić jego autora, jeśli również prowadzi bloga.

Nie wstydź się, napisz coś ;)