2 stycznia 2014

Ulubieńcy roku 2013!

Cześć!
Zawsze na blogach najchętniej czytam o Ulubieńcach. U mnie takie posty nie pojawiają się, a to dlatego, że jeśli ja coś polubię to używam tego, że się tak wyrażę - do porzygu ;) czyli do momentu, kiedy mi się nie znudzi. A pokazywanie co miesiąc tych samych produktów trąci nudą. Dlatego też przyjemnie mi się pisze post z Ulubieńcami roku, zwłaszcza, że są tutaj głównie produkty, które są dla mnie nowością. 
Jeśli chcecie zobaczyć, co "robiło" mój rok 2013 zapraszam do lektury!
Włosy
Suchy szampon Batiste w wersji Wild zawładnął moim sercem. Jest to jedna w najlepszych, według mnie, wersji zapachowych z całego asortymentu tej marki. Produkt kultowy, świetnie odświeżający włosy, a od  kiedy można go dostać stacjonarnie w Hebe, uważam, że nie ma żadnych wad ;)
Maska do włosów Kallos Keratin jest przykładem rewelacyjnego produktu w zaskakująco niskiej cenie (ok. 10 zł/litr!). Cudownie zmiękcza włosy, nadaje im blask, sprawia, że się nie plączą i są sypkie. Dodatkowo jej zapach przywodzi na myśl wizytę u fryzjera, co także przyczyniło się do tego, że jest ona moim ulubieńcem.
Ekspresowa odżywka regeneracyjna Gliss Kur Ultimate Oil Eliksir sprawiła, że uwierzyłam w odżywki w sprayu. Zaaplikowana na umyte włosy sprawia, że wyglądają jakby były całkowicie zdrowe. Nadaje blask naturalnie pięknych włosów, zmiękcza je i ułatwia rozczesywanie. Ma także ładny zapach, a spryskiwacz działa bez zarzutu.
Jedwab w płynie Green pharmacy jest wisienką na torcie w mojej pielęgnacji włosów. Stosowany na końcówki chroni je przed urazami mechanicznymi i poprawia ich  wygląd. Dzięki nietłustej konsystencji nie obciąża włosów. Pompka jest niezwykle pomocna przy dozowaniu produktu. Plusem jest także, że nie zawiera alkoholu, który posiada większość kosmetyków tego typu. Świetny produkt, a jego cena to zaledwie kilka złotych. 
Pielęgnacja ciała
Po Rexonę w sprayu sięgam od lat. Jest wydajna, niezbyt droga i przede wszystkim skuteczna. Co ważne, nie zostawia śladów na ubraniach i szybko wysycha po aplikacji.
Żele pod prysznic Yves Rocher z serii Jardins du monde to ulubieńcy mojego życia. Tutaj dwie moje wersje naj: zielony migdał z Kalifornii oraz orzech makadamia. Pachną powalająco, są kremowe, gęste, a ich używanie to czysta przyjemność.
Odświeżający krem do stóp od Green pharmacy to coś, czego długo szukałam. Ten krem sprawia, że stopy się nie pocą oraz nie wydziela się przykry zapach. Właśnie tego  oczekuję od takich produktów, a Green pharmacy moje oczekiwania spełniło. W dodatku na niecałe 5 złotych ;)
Pielęgnacja twarzy
W moim demakijażu nastąpił przełom - znalazłam idealny oczyszczający płyn micelarny - L'oreal Ideal soft.  Szybko i dokładnie zmywa nawet ciężki makijaż oczu, nie podrażnia, nie wywołuje alergii, nie wymaga zbyt dużego pocierania. Zostanie ze mną na dłużej.
Ziaja Pro zaskoczyła mnie dwoma niesamowitymi produktami - peelingiem z mikrogranulkami mocnym oraz maską oczyszczającą z glinką zieloną. Połączenie tych produktów daje mi duet idealny. Peeling jest niezwykle mocny, dzięki czemu pięknie zdziera martwy naskórek. Ma pompkę, która dozuje odpowiednią ilość produktu do jednorazowego użycia oraz jest go aż 250 ml. Maska z kolei niesamowicie oczyszcza skórę, zaskórniki po jej użyciu są mniejsze, pory bardziej oczyszczone. Jest także niezwykle wydajna, ponieważ ma dość gęstą konsystencję. Z pewnością zakupię oba te produkty ponownie, kiedy mi się skończą.
Jeśli chodzi o kremu to znalazłam chyba kremy idealne - jeden na lato, jeden na zimę. Na lato - Yves rocher hydra vegetal krem-żel nawilżający. Bardzo dobrze nawilżający krem, mimo lekkiej, wodnistej konsystencji. Szybko się wchłania, pachnie orzeźwiająco i idealnie nadaje się pod makijaż. Na zimę - Yves rocher Cure solution - rewitalizujący krem 24 h - najlepszy krem, jakiego do tej pory używałam. Bardzo gęsty, niemalże jak masło, dlatego też niewielka jego ilość wystarczy by pokryć całą twarz. Dzięki niemu cera nabiera kolorytu, wygląda na wypoczętą i jest aksamitna w dotyku. Pachnie bardzo mocno, ciężko stwierdzić czym, może lekko ziołowo? Jest bardzo drogi (115 zł), a raczej był, bo go wycofali! Stąd na zdjęciu jedynie miniatura, która mi została. Jestem trochę obrażona na YR za wycofanie tego kremu z oferty, bo nie wiem gdzie znajdę drugi tak genialny produkt.
Lip butter od Nivea ratuje moje usta, a jego cudowny zapach karmi moje zmysły. Wersja zapachowa, która lubię najbardziej do wanilia i orzech makadamia. Pięknie nawilża usta, pozostawiając na nich ochronną warstwę. Zamknięte jest w uroczej puszeczce, która jest jednak przekleństwem, bo produktu można używać tylko w domu, gdyż trzeba w nim grzebać palcem. 
Kolorówka - oczy, usta, paznokcie
Paletka Naked2 od Urban Decay znalazła się tu dlatego, że używałam jej w tym roku najczęściej.  Nie jest to paleta idealna, ale jeśli nie wiem, jak chcę się umalować, sięgam właśnie po nią. Wystarczy połączyć dwa cienie z niej i już makijaż wygląda dobrze. Kolory i wykończenia tych cieni są naprawdę wyjątkowe. Jeśli mm wybierać którąś paletę z mojej kolekcji będzie to właśnie ta. Swache.
Szminka Eveline Colour celebrities w kolorze 628 to moja ulubiona szminka spośród całej kolekcji. Ma piękny odcień średniego, ciepłego różu. Jest bardzo intensywna, dobrze napigmentowana, trwała. Nie wysusza ust, pozostawia satynowe/nawilżające wykończenie. Dodaje świezości każdemu makijażowi. Do tego wszystkiego jeszcze pięknie pachnie i jest niedroga. Po zużyciu widać, jak bardzo ją lubię.
Lip tint od Bell wybrałam ze względu na jego piękny kolor. Jedna warstwa daje delikatny różowy odcień na ustach. Kolejne warstwy zwiększają intensywność koloru. Utrzymuje się na ustach kilka godzin, ma dobrze wyprofilowany aplikator. Jedyne co mogę mu zarzucić to uczucie lepkości na ustach, które jednak nie utrzymuje się długo.
O perfumowanym zmywaczu w płatkach Ferity już Wam pisałam TU. Zaskakująco dobry produkt. Zmywa lakier, jest wydajny, praktyczny i natłuszcza płytkę paznokcia. Najlepszy jest jednak zapach - przyjemny, absolutnie nie irytujący czy męczący.

Kolorówka - twarz
Podkład Rimmel Wake me up to kolejny ulubieniec życia. Pojawił się już w ulubieńcach roku 2012.. Dalej uwielbiam jego nawilżające i rozświetlające wykończenie. Lubię także jego zapach oraz opakowanie z pompką.
Początkowo nie byłam zachwycona bazą brązującą Soleil tan de Chanel , ale w tym roku świetnie się dogadywałyśmy. Daje ładny, nieprzesadzony i nieoczywisty efekt. Co prawda kolor mógłby być nieco chłodniejszy, ale ten także wygląda nieźle. Produkt jest okrutnie wydajny, co jest plusem zważywszy na absurdalnie wysoką cenę. Recenzja TU.
Różu używam rzadko, ale jeśli już po niego sięgam najczęściej jest to róż W7 Candy floss. Ma piękny różowy, bardzo świeży i dziewczęcy kolor. Daje rozświetlające wykończenie. Zapakowany w urocze pudełeczko kusi, by z niego skorzystać. Lubię efekt jaki daje, bo twarz od razu wydaje się być promienna i wypoczęta.
Rozświetlacz to coś, co lubię najbardziej. Wciąż szukam idealnego, a temu już niewiele brakuje ;) Mac cream colour base to rozświetlacz w kremie, którego konsystencja jest dość zbita, dlatego też trzeba go rozgrzać. Kolor pearl, który posiadam to odcień bardzo delikatnego złotego beżu, który sprawdzi się przy większości karnacji. Rozświetlacz jest całkiem wydajny i choć kosztuje sporo, warto się w niego zaopatrzyć.
Ostatnim ulubieńcem w tej kategorii jest coś, co już mi się skończyło, ale jego zdjęcie mam, więc pokażę ;) Puder matujący w kompakcie 8h marki Sephora to absolutny hit wśród pudrów. Wykończenie, matowienie, wygładzenie i utrzymywanie się na twarzy jest naprawdę zachwycające. Jak tylko wykończę pudry, które mi zalegają, wybiorę się do Sephory, by się w niego zaopatrzyć. Jego recenzja TU.
Pędzle
Real techniques setting brush używam do nakładania rozświetlacza w kamieniu. Ma idealny nieco języczkowy kształt, jest także spłaszczony. Pięknie nabiera produkt i go nakłada. Jego włosie jest bardzo przyjemne, a po myciu niezwykle szybko wysycha. Poza tym design jest fantastyczny ;) Życzyłabym sobie pędzla o tym kształcie, ale w większym wymiarze, który idealnie sprawdziłby się do konturowania.
Maestro 660 w rozmiarze 2 to tak malusieńki pędzel, że gdy go dostałam, uznałam, że nie będę go używać. Po pewnym czasie jednak okazało się, że "mały, ale byk" ;) i można nim bardzo precyzyjnie zrobić kreskę żelowym eyelinerem. Mam go już ok. 2 lata i do tej pory sprawuje się świetnie.
Zdaje się, że to już wszyscy ulubieńcy minionego roku. Oczywiście kosmetyczni ;)
To był dla mnie wyjątkowy rok i nie mogę nie wspomnieć, że największym ulubieńcem nie tylko tego roku, ale chyba wszech czasów jest nasze mieszkanie. Własne i pełne ciepła. Jestem zaskoczona łaskawością tego roku - spełniło się kilka moich marzeń, w tym kilka z pierwszych pozycji mojej listy. Dołączyła do mnie także dwójka słodkich zwierzaczków - Boogi i Tośka. Zdobyłam dyplom licencjacki, którego, swoją drogą, jeszcze nie odebrałam ;) Podjęłam kilka ważnych decyzji, usamodzielniłam się, chyba nawet trochę pogodziłam się ze sobą. To był naprawdę dobry rok. Życzę Wam (i sobie), żeby każdy kolejny rok był lepszy od poprzedniego. Wierzę głęboko, że tak właśnie będzie!
A jacy są Wasi ulubieńcy tego roku? 
2013 był dla Was pechowy czy wręcz przeciwnie? Piszcie! :)

Miłego dnia!

11 komentarzy:

  1. też się zabieram za ulubieńców, mam kupę zaległości, ale jestem dobej myśli...też uwielbiam UD2 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam identycznie - co miesiąc musiałabym pokazywać na blogu prawie to samo. Dlatego u mnie post z ulubieńcami roku był jak najbardziej uzasadniony.
    Nie używałam jeszcze maski do włosów Kallos Kreatin, ale jak sama nazwa wskazuje, pewnie jest z kreatyną, więc dla włosów by się przydała:) A Batiste Wild też chętnie przetestuję jak zużyję moje zapasy Batiste.
    Koniecznie w tym roku muszę wypróbować Ziaję Pro!

    OdpowiedzUsuń
  3. ja z podobnego powodu nie robię postu z comiesięcznymi ulubieńcami :) co rok, to już inna sprawa ;)
    znam i lubię micel Loreal.. masełko Nivea, ale mam o pysznym zapachu karmelu :) a bazę Chanel musze wreszcie kupic :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj :) moim ulubiencem i zarazem odkryciem są cienie paese oraz tusz miyo :) tani ale fajny;) zostaje u Ciebie na dluzej- obserwuje;)

    OdpowiedzUsuń
  5. oo dużo masz ulubieńców!
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam ten jedwab w płynie i jest świetny dla mnie nr 1 :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lip tint od Bell w wersji oryginalnej, w białym opakowaniu, jest dużo lepszy :) Polecam go wypróbować :) Jak kupiłam tą wersje w różowym opakowaniu to bardzo się rozczarowałam :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też uwielbiam suche szampony z Batiste, niestety tego w panterkę jeszcze nie miałam, ale myślę, że jest równie dobry jak pozostałe. Podkład Rimmel się u mnie nie sprawdził nie lubię do, a co do Firmy Kallos to słyszałam, że mają świetny lakier do włosów, ale nigdzie nie mogę go znaleźć.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to dla mnie ogromna radość, na każdy odpisuję i staram się odwiedzić jego autora, jeśli również prowadzi bloga.

Nie wstydź się, napisz coś ;)