Cześć!
Moja
lista kosmetycznych zachcianek zdaje się nie mieć końca, jednak ostatnio coś
drgnęło i skupiłam się na kupowaniu rzeczy głównie na niej umieszczonych. Takim
oto zakupem był właśnie mineralny rozświetlacz Star dust marki Lily lolo.
Kosmetyk ten wisiał na tej liście około dwóch lat, przeszedł więc próbę czasu -
kilka miesięcy, które daję sobie, by zdecydować, czy dany produkt nadal mam
ochotę mieć. W dziewięćdziesięciu procentach takie zakupy są wtedy udane,
dlatego dość mocno zdziwiłam się, kiedy okazało się, że Star dust nie jest
kosmetykiem dla mnie. Chcecie wiedzieć dlaczego? Zapraszam dalej!
Star
dust od Lily lolo to mineralny sypki rozświetlacz o lekko żółtawym zabarwieniu. 6 gramów produktu mieści się w plastikowym słoiczku z zamykanym sitkiem.
Opakowanie jest ogromnym atutem tego kosmetyku, gdyż przez obecność elementu
osłaniającego dziurki mamy pewność, że puder się nie rozsypie. Lily lolo może
poszczycić się przepięknym designem - matowe słoiczki, które zdobi błyszczące
logo, wyglądają bardzo elegancko. To samo tyczy się kartonika - biało-czarna
stylistyka zdecydowanie cieszy oko. Cena pełnowymiarowego rozświetlacza to 81,90 zł -
niby sporo, jednak biorąc pod uwagę jego ogromną pojemność, kwota, jaką musimy
za niego zapłacić wydaje się w pełni uzasadniona. Ja swój Star dust kupiłam na
stronie oficjalnego dystrybutora, czyli Costasy.
Rozświetlacz
jest drobno zmielony, jest to bardzo lekki pył. Nie zbija się on w grudki i nie
przypomina w konsystencji mąki ziemniaczanej - jest luźny, więc trzeba uważać
na jego pylenie.
Jak
wspomniałam wcześniej, puder jest lekko żółtawy, jednak nie zostawia żadnego
pigmentu na skórze, dzięki czemu bardzo jasne karnacje dostrzegą w nim
sprzymierzeńca. Rozświetlacz ma beżowy błysk, przypomina on bardziej szampana
niż srebro czy złoto. Produkt nie zawiera drobinek, jest sypką satyną i tak też
wygląda na twarzy.
Na kościach policzkowych ładnie połyskuje, ale nie
przypomina on popularnych rozświetlaczy, dających efekt tafli. Jest on bardzo
delikatny i dlatego nie trafia w mój gust - preferuję inny rodzaj błysku - albo
mocny jaki daje mi Manhattan (recenzja TU), albo elegancki, jaki mogę osiągnąć
za pomocą Radiance palette od Makeup revolution.
Kosmetyk
nie zostawia pudrowego efektu, ładnie stapia się ze skórą (nawet po nałożeniu
dużej ilości), dzięki czemu nie rzuca się w oczy jako makijaż, a jedynie jako
ładna, lekko odbijająca światło, skóra.
Efekt ten daje się stopniować w bardzo niewielkim stopniu tzn. można nim
osiągnąć pewien próg blasku, który nie zmieni się bez względu na to, ile go
dołożymy. Puder utrzymuje się na
policzkach kilka godzin (ok. 7), czyli tyle, ile większość kosmetyków
kolorowych.
Rozświetlacz
od Lily lolo ma powalającą pojemność - 6 gramów. Jeśli spojrzeć na słoiczek, który jest
wielkości wnętrza dłoni, nie może umknąć uwadze to, że jest to gigantyczny
produkt. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, żeby można go było całkowicie
zużyć. Niemniej, będzie to ogromny plus dla osób stałych w kosmetycznych
uczuciach ;)
Podsumowując
- jest to rozświetlacz w neutralnej tonacji, który daje bardzo subtelny efekt i
nie zawiera drobinek. Jest dość drogi, ale swą cenę rekompensuje wydajnością.
Zdjęcia efektu na twarzy zobaczyć możecie poniżej (z lampą i bez niej).
Znacie
Star dust? Jakie inne kosmetyki Lily lolo polecacie?
Miłego
dnia!
Bardzo ładny i subtelny efekt :)
OdpowiedzUsuńMi to się nawet ta jego delikatność podoba. Cena mniej :) Niemniej lubię podkłady z tej firmy i puder wygładzający :)
OdpowiedzUsuńMam go i bardzo lubię <3
OdpowiedzUsuń