23 lutego 2016

Zdobycze stycznia 2016

Cześć!
Kolejna dawka zdobyczy kosmetycznych przed Wami. Jeśli jesteście ciekawi, o co wzbogaciła się moja toaletka w styczniu, zapraszam do czytania!
W pierwszych dniach stycznia do mych drzwi zapukał kurier z przepiękną paletą cieni Smashbox Full exposure. Za pośrednictwem dobrej duszy udało mi się ją upolować w Sephorze ze zniżką 30%, co, biorąc pod uwagę cenę palety, ocaliło ponad 60 zł z mojego portfela.  To, co oferuje Smashbox to zestaw 14 cieni - 7 matowych i 7 błyszczących, z których można wydzielić sekcję ciepłą - sześć cieni od strony lewej, sekcję zimną - sześć cieni od strony prawej oraz dwa neutralne beże leżące po środku palety. Jest ona zupełnie inna niż komplety, które mam. Wciąż ją testuję, szukam na nią sposobu. Kiedy już będę wiedziała o niej wszystko, napiszę coś więcej.
Zrobiłam też zamówienie na stronie ekobieca - głównie chodziło mi o prezenty na zbliżające się urodziny moich bliskich, sobie jednak też coś wzięłam ;) Przede wszystkim paletkę Makeup Revolution w wersji Sugar&spice. Jest to ósemka różów w różowawych odcieniach (masło maślane, wiem, ale taka jest prawda), z których dwa są rozświetlające. Kolory są nieoczywiste, nie są też przejaskrawione i nienadające się do użytku. Bardzo ładny set. Dorzuciłam do tego oczyszczającą maseczkę do twarzy z Bańki Agafii, która ciekawie pachnie i równie ciekawie działa. Kosztowała niecałe 6 złotych, więc stosunek ceny do jakości jest zadziwiający. Gratis dostałam czarną kredkę marki Ruby rose, jednak puszczam ją dalej w świat, bo nie jest to kosmetyk, o którym marzę.
Wymieniłam się na wizażu i choć główną atrakcją była książka (Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet) to z kosmetyków też się coś znalazło. Mam tu miniaturę bazy pod podkład Superprimer od Clinique oraz Kamuflaż marki Kryolan w odcieniu D3 1/2. Do obu tych kosmetyków podchodzę z niejakim dystansem i wciąż badam, czy mi służą, czy nie.
Na allegro zakupiłam na próbę naklejki wodne do paznokci i... oniemiałam! Jakie to proste! Jakie przyjemne! Nie wiem, gdzie ja byłam, jak to wchodziło na rynek. Jestem zachwycona, może nawet pojawi się jakiś manicure.
Ostatnimi zdobyczami są kosmetyki mojej ulubionej marki Yves rocher. O ile ich pielęgnację od kilku lat uwielbiam, o tyle do kolorówki przekonana nie byłam. Postanowiłam więc nawiązać z nią romans i kupiłam trzy kredki - zieleń bambusową, błękit i ciemną noc. Trudno znaleźć w internecie swatche, które opatrzone byłyby polskimi nazwami, więc długo zastanawiałam się, które kolory wybrać. Ostatecznie jestem z decyzji zadowolona i zapowiadam kontynuację romansu (brąz z tej serii jest obłędny). Kredki są miękkie, żelowe i bardzo trwałe. Gratis do zamówienia dostałam maskarę Sexy pulp, na którą raczej sama bym się nie skusiła ze względu na szczoteczkę z włosia, za którą nie przepadam. Aktualnie jej używam i czekam na rozwój akcji ;)
Zamówiłam także jedne w moich ulubionych kremów - nawilżające Hydra vegetal, tym razem w wersji bogatszej. Kolejnym kremem jest przeciwzmarszczkowy intensywnie regenerujący z serii Riche creme, który również dostałam jako prezent do zamówienia, a do którego przekonana nie jestem. Niewykluczone, że oddam go mamie.
Uzupełniłam także zapasy kosmetyków do pielęgnacji włosów. Wybrałam szampon przeciwłupieżowy, którego jeszcze nigdy nie miałam, szampon w kremie, który jest dla mnie totalną nowością oraz jedwabistą odżywkę z wyciągiem z owsa. Włosowe produkty tej marki sprawdzają się u mnie najlepiej, dlatego staram się je zawsze mieć na podorędziu.
To wszystkie nowości stycznia. Coś Wam wpadło w oko? Dajcie znać o czym chcielibyście poczytać!
Miłego dnia!

4 komentarze:

  1. Paleta Smashbox... super :)
    Lubię kosmetyki YR do włosów

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale świetne zakupy! Mam paletkę róże i maseczkę, z resztą robiłam jej recenzję na blogu! ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to dla mnie ogromna radość, na każdy odpisuję i staram się odwiedzić jego autora, jeśli również prowadzi bloga.

Nie wstydź się, napisz coś ;)