Cześć!
Czy
widzieliście pierwszą część tego gigantycznego posta o zużytych kosmetykach?
Jeśli nie to zapraszam tu. Tymczasem prezentuję drugą część z produktami do
pielęgnacji ciała.
Antyperspirantów
zużyłam aż cztery. Każdy jest inny, gdyż moja skóra szybko przyzwyczaja się do
produktów i przestają one wtedy działać. Dove beauty finish był
przeciętniakiem, chronił słabo, drażniąco pudrowo pachniał. Lady speed stick
wild freesia był swego czasu moim ulubieńcem, ale przestał działać. Ładnie
pachniał, nie zostawiał śladów na ubraniach. Oliwkowy dezodorant bez soli glinu
z Ziai denerwował mnie okrutnie, gdyż nie lubię kulek. Nie pachniał
przyjemnie, nie chronił za dobrze. Miniaturka Nivea stress protect była pod
względem działania całkiem niezła, ale miała tak mocny zapach, że gryzł się z
perfumami.
Zużyłam
też dwa zapachy. Jeden to perfumetka Lolita lempicka Elle laime, która była
obrzydliwa. Pachniała tak mocno przypalonym kokosem, że dostawałam od niej bólu
głowy. Taki płaski zapach, że aż odrzucający. Całe szczęście cholernie nie
wydajna, więc nie musiałam się z nią długo męczyć. Drugi zapach to mgiełka
marki Playboy Play it lovely. Naprawdę fajny zapach, taki na co dzień. Niestety
nie trzymał się zbyt długo (jak to mgiełka), a ja nie lubię reaplikować
produktów.
Teraz
nawilżanie! Balsam do ciała z Sephory o zapachu monoi był lekki i przyjemny,
zapach letni i mocny, absolutnie nie nadawał się do używania z perfumami. Może
bywać też drażniący. Sam balsam bardzo delikatnie nawilżał, raczej nie jest to
coś, po co będę sięgać. Masło do ciała rumianek i imbir od Green pharmacy to
kosmetyk o bardzo ciekawej nucie zapachowej -nietypowej i intrygującej. Było
bardzo gęste i nawilżało wystarczająco, ale nie porwało mnie. Serce mi skradł
natomiast olejek rozświetlający Pat&rub, który pięknie nabłyszczał skórę,
nawilżając ją przy tym. Drobinki nienachalnie połyskiwały w słońcu. Skład
naturalny za co ogromny plus. Mógłby mieć lepszy zapach, bo pachnie olejem
sojowym, ale jest to do wybaczenia. Ostatni nawilżacz to oliwka do ciała z
zestawu plastrów do depilacji Joanna Sensual. Ogromnym jej plusem jest zapach
arbuza, który uwielbiam. Właściwości jak większości oliwek - natłuszczające.
Nie łudzę się jednak co do nawilżenia, bo skład pewnie mocno chemiczny.
Do
stóp zużyłam tyle kosmetyków, jakbym miała ich co najmniej kilka par. Dezodorant
antyperspiracyjny Iwostin Propodia to fantastyczny kosmetyk - stopy w ogóle się
po nim nie pociły i już myślałam, że stanie się ulubieńcem, ale nagle się
skończył. Po dwóch tygodniach. Jest to niewybaczalne, bo nie jest to kosmetyk
na tyle tani, żeby go co 14 dni kupować. Szkoda. Delia good foot spray
dezodorująco-odświeżający natomiast wręcz przeciwnie. Tani, wydajny, ale nie
robiący nic. Nie polecam. Warto zakupić krem do stóp odświeżający,
przeciwgrzybiczy marki Green pharmacy. Sprawia, że stopy się nie pocą i nie
wydziela się nieprzyjemny zapach, jest też niedrogi i łatwo dostępny. Użyłam
także maski złuszczającej do stóp marki Purederm, jednak nie przyniosła ona
oczekiwanych rezultatów. Skóra, owszem, łuszczyła się, ale nie jakoś drastycznie
i głównie tam, gdzie złuszczenia nie potrzebowałam. Tej konkretnej nie polecam, ale
chętnie wypróbuję inne tego typu kosmetyki.
Na
koniec mam produkty do dłoni i paznokci. Krem do rąk marki DeBa nagietkowy niestety
znacząco różnił się od swojego brata (migdałowego). Ten nie nawilżał już tak
dobrze, nie pachniał tak przyjemnie i konsystencja również nie była
odpowiednia. Polecam spróbować wersji migdałowej. Ze zmywaczem Donegal sytuacja
ma się podobnie - lepsza wersja to ta z ekstraktem z cytryny. Ten tutaj był
żelowy, przez co ciekawy. Nie najgorzej pachniał i był bardzo wydajny. Można
spróbować z ciekawości. Utwardzacz do paznokci z żelazem marki Paese stosowałam
jak zwykłą odżywkę. Nie zauważyłam żadnych efektów, ale ładnie, schludnie
wyglądał na paznokciach - dawał efekt zdrowej, eleganckiej płytki. Lakier Avon
do francuskiego manicure towarzyszył mi kilka lat. Przez swoją lekko
brzoskwiniową barwę ładnie ożywiał kolor paznokci. Cały czas był tez
odpowiednio rzadki, przez co zużyłam go do cna. Fajny, choć nie wiem jak
spisuje się przy frenczu, gdyż ja stosowałam go solo.
Na
dziś to wszystko, dajcie znać, czy znacie te kosmetyki. Chętnie poznam Waszą
opinię!
Miłego
dnia!
Lubię marki dove i ziaja, znam też zmywacz w żelu :)
OdpowiedzUsuńWszędzie denka, ja zaprzestałam brak mi nerwów do tego :)
OdpowiedzUsuńKocham ten olejek z Pt Rub <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajne zużycie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te mgiełki z Playboy :)
OdpowiedzUsuń