1 października 2013

Zdobycze września

Cześć!
Wrzesień był dla mnie miesiącem zakupów. A to wszystko dlatego, że w postanowiłam zrobić zapasy, jak futrzane zwierzątka przed zimą ;)

Na początku miesiąca udałam się do Hebe. 
Kupiłam tam zastępczynię dla mojej maski Creme al Late firmy Kallos. Tak polubiłam ten produkt, że zamiennika szukałam w asortymencie tej samej marki. Została nim maska Keratin. 
Nabyłam także ekspresową odżywkę regeneracyjną Gliss Kur  Ultimate oil eliksir - na miejsce odżywki tej samej firmy tylko wariantu Silk liquid gloss. Ta nowa ma o wiele ładniejszy skład i zapach.

Następnie powędrowałam w stronę półki z kremem pod oczy marki L'oreal Revitalift Laser X3, na który czaiłam się od jakiegoś czasu. Okazało się, że przy jego zakupie oczyszczający płyn micelarny Ideal soft tej samej firmy jest za 1 grosz, więc mam ;) 
Wydłubałam do cna korektor pod oczy, więc potrzebowałam czegoś na jego miejsce. I tutaj także z pomocą przyszedł mi L'oreal. 
Korektor nosi nazwę true match i kosztował (chyba w promocji) niecałe 24 zł. 
Dopełnieniem tych zakupów stała się paletka Eyebrow set od Catrice - mój ulubiony cień do brwi z paletki Sleek Storm już dogorywa, więc trzeba było kupić coś innego. 
Podoba mi się, że w tej mini paletce Catrice jest pęseta i pędzelko-szczoteczka do brwi.

Wybrałam się do Natury na promocję -40% na produkty do makijażu oczu od Maybelline. Chciałam eyeliner. Nie było :( Aleee! Jako, że mój tusz One by one postanowił się skończyć, kupiłam na jego miejsce, także produkt Maybelline, maskarę Rocket volume. 
Dopatrzyłam się tam też koszyków z wyprzedażami i wygrzebałam  cień w kremie od Catrice w kolorze Metal of Honour oraz srebrny eyeliner w żelu z tej samej firmy o nazwie In love with Robot. 
Obok leżał mazak do ust z limitowanki Essence You rock! w pięknym burgundowym(?) kolorze - on także trafił do koszyka. Cena każdej z tych trzech rzeczy to 3,99.

Kilka dni później ponownie złożyłam wizytę paniom ekspedientkom w Naturze, a tam czyszczenie szaf Essence i Catrice! Znalazłam więc kilka rzeczy dla siebie :)
Złoty eyeliner w płynie Catrice w cudnym kolorze (I am golden sandy) - właśnie takiego bladego złota szukałam, cena -  2,99 zł.
Dorwałam także 3 błyszczyki Stay with me od Essence - Me & my ice cream, Hottest pink oraz Deep rose. Wszystkie po 3,99. 
Moim oczom ukazał się także brązer sun club (wersja dla blondynek) od Essence, którego kiedyś mocno pragnęłam, więc także wylądował w koszyku. Przez chwilę pomyślałam, że to akurat był zły pomysł, bo produkt jest bardzo specyficzny i błyszczący (wręcz metalicznie błyszczący), ale okazało się, że na twarzy wygląda zupełnie niegroźnie ;) 
W promocji był także mój ulubiony podkład Rimmel Wake me up, więc wzięłam ;)

Wyżej wspomniana promocja na Maybelline pojawiła się także w Hebe, więc pobiegłam tam, by poszukać tego eyelinera. Szafa pełna, eyelinera brak. Był za to suchy szampon od Batiste, więc bez mrugnięcia okiem zapakowałam go do koszyka, cena 14,99, wersja Wild, która pachnie intensywnie, ale przyjemnie. 
 Kupiłam także odświeżający krem do stóp od Green Pharmacy. W końcu o stopy też trzeba dbać ;)
Udałam się także do Rossmanna, a kiedy zauważyłam nożyczki do cieniowania włosów wzięłam je bez zastanowienia. Lubię sama cieniować sobie grzywkę, a do tej pory nie miałam do tego odpowiedniego sprzętu. Teraz mogę szaleć ;)

Wstąpiłam też do (jakże dziwnego) marketu Netto (w którym jest absolutnie wszystko!) i wyczaiłam tam zestaw - szampon + odżywka Gliss Kur, seria z olejkiem z marakeszu i kokosem. Cena 14,99. Znalazłam tam też farbę do włosów firmy Marion w kolorze ciemny brąz, która była bajecznie tania. 

We wrześniu dorwałam także Rexonę clear diamond w sprayu, postanowiłam wypróbować "czarny" wariant. W Realu kosztowała ok. 8 zł. 
A na ryneczku znalazłam prześliczny cień sypki - no name. Zazwyczaj nie kupuję takich rzeczy, ale jak go zobaczyłam to doznałam olśnienia - od jego blasku w słońcu ;) 
Kosztował całe 1,50 zł, a na poniższym zdjęciu możecie zobaczyć jak błyszczy :)

W Biedronce upolowałam:
 trójpak wacików Carea za 5,55 zł oraz nawilżane chusteczki Dada 
(Zapytacie: dlaczego pokazuję wam chusteczki do wycierania dziecięcej pupci? Wycieram nimi ręce podczas robienia makijażu - w innym przypadku miałabym eyeliner i cienie na całej twarzy ;)). 
Kupiłam też zmywacz w płatkach Ferity, o którym pisałam TU. Tym razem wariant jagodowy. 

Na poniższym zdjęciu widać ostatnie zakupy, poczynione już w końcowych dniach września.
Po pierwsze zestaw Timotei: szampon + odżywka, wersja z różą jerychońską, który złapałam na wyprzedaży w Netto (tak, znów w Netto ;)), bo kosztował 7,99! 
Obok mgiełka do ciała Playboy Play it lovely
która tak mnie zachwyciła w sklepie, że nie chciałam bez niej wyjść. 
Ostatnia rzecz to kredka do ust Impact od Oriflame w kolorze Pink impact. 
Pierwsze wrażenie: CHCĘ WIĘCEJ! ;)

Dużo tego, wiem, ale, jak widać, niemal wszystko zakupione było w promocji lub na zastępstwo zużytych produktów. Moja toaletka jest pełna i szczęśliwa ;) (no może brakuje jej kilku drobiazgów ;))

A jak tam Wasze zdobycze? Znaleźliście/znalazłyście coś godnego uwagi? Piszcie! :)

Miłego dnia!