29 kwietnia 2013

SolMed Ciechocińska sól kąpielowa


Cześć!
Co jak co, ale w wannie to ja leżeć uwielbiam. A jeśli kąpiel jest dodatkowo urozmaicona i stanowi wręcz rytuał, to szczęście moje nie zna granic ;) W związku w tym dziś zrecenzuję Ciechocińską sól kąpielową firmy SolMed.

Cena
12,50 zł/550 g

Gdzie kupić?

Od producenta

Dostępne zapachy
*zielone jabłko
*czerwona róża
*morska bryza

Zapach
Wszystkie zapachy są bardzo intensywne i przyjemne, więc są idealne do domowego SPA ;) Zapach nie utrzymuje się na skórze.

Forma
Sól jest drobna, miękka i wilgotna.

Kolor
Bardzo intensywny! Nie widziałam jeszcze, żeby inna sól kąpielowa dawała taki efekt. Sól jednak nie barwi skóry, więc nie ma obaw, że po wyjściu z wanny będziemy wyglądać jak przybysz z innej planety. 

Skład

Opakowanie
Ja mam opakowania testowe, które zawierają 250g i są po prostu woreczkami strunowymi. Pełnowymiarowa sól to 550g, zamknięte w plastikowej butelce.

Właściwości pielęgnacyjne
Mam wrażenie, że ta sól zmiękcza wodę - spodoba się więc osobom, które narzekają na jej twardość. Skóra po kąpieli nie jest sucha i ściągnięta, a nawet mam wrażenie, że lekko nawilżona.

Rozpuszczalność
Sól SolMed całkowicie rozpuszcza się w wodzie, barwiąc ją. Sole, których używałam do tej pory były na tyle grube i twarde, że nie rozpuszczały się do końca, a jedynie puszczały kolor i pozostawały na dnie wanny, co nie było dla skóry przyjemne. Przy tej soli tak się nie dzieje.

Podsumowanie
Ta sól pięknie pachnie, co  niewątpliwie umila kąpiel. Nie bez znaczenia jest fakt, że intensywnie barwi wodę - pozytywnie łechce to nasze wrażenia estetyczne ;) Szybko się rozpuszcza, nieco nawilża skórę. Dodatkowo jest to produkt polski, co jest ogromnym plusem. Cena także jest adekwatna, zwłaszcza, że sól jest niezwykle wydajna ze względu na swój intensywny zapach i kolor.
Nie polecam sypać jej jednak do kąpieli tyle, ile proponuje producent (100 g/120 l), bo jest to ilość zdecydowanie za duża. Wystarczy naprawdę niewielka ilość produktu, by umilić sobie kąpiel i zrelaksować się po ciężkim dniu.
Polecam, gdyż jest to najlepsza sól do kąpieli, jakie kiedykolwiek używałam.

Moja ocena: 5

Macie pytania dotyczące tej soli kąpielowej? 
Wszelkie wątpliwości zostaną rozwiane po napisaniu maila pod ten adres:
solmed@tlen.pl

Lubicie sole do kąpieli i tego typu umilacze? Czy może nie jesteście ich zwolenniczkami?

PS 1 Mam gorący okres na uczelni, właśnie zaczynam zaliczenia i egzaminy, więc będę tu rzadziej. Dodatkowo, z racji mojej małej przeprowadzki, nie mam stałego dostępu do internetu w dni robocze, a jedynie w weekendy. Postaram się, żeby te czynniki nie wpłynęły znacząco na bloga. 

Miłego dnia!

15 kwietnia 2013

Przegląd kosmetyczki: róże cz. I


Cześć!
Postanowiłam zrobić taką serię postów Przegląd kosmetyczki. Zacznę ją, pokazując Wam róże, a w zasadzie pierwszą część mojego zbioru. Mimo, iż nie kocham się w tym typie produktów, mam ich dość sporo. Dziś pokażę Wam 6 sztuk. Także zaczynamy! :)


Pierwszy w mojej kolekcji jest produkt Essence z limitowanej edycji Breaking dawn w kolorze Renesme Red. Dość nietypowy, bo to matowa czerwień. Ten róż jest tak napigmentowany, że ciężko sobie nim krzywdy nie zrobić. Rozciera się jednak bardzo ładnie, więc wystarczy włożyć nieco więcej czasu w jego aplikację. Kupiłam, bo bardzo podobał mi się taki odcień na policzkach mojej znajomej. Nie będzie pasował wszystkim - to jasne. Ciągle pracuję nad nim ;) Warto poszukać go jeszcze w koszach z wyprzedażami np. w Naturach.

Drugi to bardzo popularny róż Wibo z jedwabiem i witaminą E w kolorze 1. Solidne opakowanie, zawierające także pędzelek. Malinowy kolor. Raczej matowy, dobrze napigmentowany. Wymaga dobrego roztarcia, ale efekt jest wart zachodu ;)
Kosztuje ok. 10 zł np. w Rossmannie. 

Kolejnym jest produkt Bell Pocket 2 skin. Niestety nie znam numeru koloru, bo Biedronka (tam go kupiłam) pakuje je w osobne opakowania i nadaje nowe oznaczenia.Wiem jednak, że znajdziecie go w szafach tej marki. Ten kolor to niby brudny róż, ale jednak świeży, nieco ciepły. Trudno go określić. Ma w sobie delikatny shimmer, którego na twarzy nie widać. Daje bardzo ładne wykończenie - ani satyna, ani mat. Lubię go. Kosztuje mniej niż 10 zł.

Czwarty róż to produkt marki Natural Collection w kolorze Rosey glow. Mimo "glow" w nazwie róż jest raczej matowy w stronę satynowego. Jest dobrze napigmentowany i ładnie się rozciera, nie robi plam. Jego odcień to brudny róż, w porównaniu z innymi w mojej kolekcji wygląda jakby lekko wpadał w brąz.
Jest zamknięty w okrągłym, zakręcanym, plastikowym pudełku. Dostępny chyba tylko na allegro oraz za granicą.

Kolejny róż wyprodukowany jest przez Celię nr 4 i wygląda zdecydowanie najbardziej uroczo :) Jest magicznie mały (jak na złość nie mogę teraz znaleźć gramatury) i zamknięty w słodko różowym opakowaniu. Wygląda jak zabawka dla małych dziewczynek ;) Ten kolor to jasny róż wpadający w brzoskwinię. Cieplejszy niż Candy Floss by W7. Ładnie się rozciera i daje świeży wygląd. Kosztuje ok. 8 zł, dostępny w małych drogeriach i online.

Ostatni i chyba mój ulubiony to produkt Candy Floss by W7. Zapakowany z kartonowe pudełeczko, przywodzące na myśl markę Benefit, róż w kolorze baby pink. Jasny, świeży, ożywiający makijaż. Warto wspomnieć, że jest to produkt rozświetlający, lecz bezdrobinkowy. Daje ładną poświatę, przez co twarz wygląda na promienną. Utrzymuje się kilka godzin i znika z twarzy równomiernie. Kosztuje ok. 15 zł i jest dostępny w drogeriach internetowych, na allegro oraz w sieci sklepów E'Leclerc.

 I jeszcze porównanie wszystkich omówionych odcieni:


Na tym zakończę dzisiejszy odcinek. W następnym - ciąg dalszy róży. 
Nie bójcie się, nie zostało ich wiele ;)
A jakie są Wasze ulubione róże? 

PS Jak Wam się podoba taka wielkość zdjęć?

Miłego dnia!

14 kwietnia 2013

Wymiana/sprzedaż - ciąg dalszy :)

Cześć!
Przychodzę do Was z aktualizacją zakładki wymiankowo-sprzedażowej.


A jutro pierwsza część Przeglądu kosmetyczki, czyli nowej serii postów na blogu :)

Miłego dnia!

13 kwietnia 2013

Maybelline Volum' Express Mascara


Cześć!
Jak każda kobieta uwielbiam pięknie "zrobione" rzęsy. Wiąże się to oczywiście z tym, że nieustannie poszukuję tuszu idealnego. Dziś opowiem Wam o maskarze, której aktualnie używam, a mianowicie o Volum' Express  marki Maybelline.

Opis (wg wizaz.pl)
Tusz zwiększający trzykrotnie objętość rzęs już po nałożeniu pierwszej warstwy. Opatentowana budowa szczoteczki i unikalna formuła mascary, wzbogacona o roślinne lipowoski, pozwalają wyraźnie podkreślić rzęsy, a przy tym dokładnie rozczesać je i nadać odpowiedni kształt, bez sklejania i pozostawiania grudek. Hypoalergiczny, bezpieczny dla osób noszących soczewki kontaktowe. 

Cena
 (wg wizaz pl) 17 -27 zł, ja kupiłam ją w Biedronce w zestawie z inną maskarą za ok.17 zł

Szczoteczka
standardowa, z włosia, o regularnym kształcie

Opakowanie
typowe, jak widać niestety napisy trafił szlag :P

Pojemność
10 ml

Dostępność
bardzo dobra, większość drogerii w tym Natura i Rossmann

Konsystencja
gęsta od samego początku, jednak nie na tyle, by sprawiała problemy, powiedziałabym, że jest odpowiednia

Kolor
czarny jest po prostu czarny -ani szary, ani też ekstremalnie nasycony czernią

W trakcie dnia
tusz nie osypuje się, pozostaje na rzęsach naprawdę długo, po kilkunastu godzinach można zaobserwować znikanie, ale to chyba i tak bardzo dobry wynik

Na rzęsach

Jedna warstwa, dwie warstwy...
Rzadko zdarza mi się nakładać kilka warstw naraz, ale podejrzewam, że może on wtedy sklejać rzęsy. Czasem jednak nakładam drugą warstwę po kilku godzinach, co wzmaga efekt podkreślenia.

Minusy i uwagi
Czasem zdarza mu się sklejać rzęsy i pozostawiać drobne grudki, jednak po przeczesaniu szczoteczką wszystko jest tip top ;) Na czubku szczoteczki zbiera się zbyt dużo tuszu.

Wydłużenie, pogrubienie, podkręcenie
Maskara ładnie wydłuża, lekko pogrubia, nie podkręca.

Podsumowanie
Całkiem fajny tusz w rozsądnej cenie. Mimo iż nie lubię szczoteczek tego typu i nie byłam do niego początkowo przekonana, uważam, że sprawdza się naprawdę dobrze. Czy wrócę do niego? Raczej nie, ponieważ na rynku jest tyle innych produktów, że po zużyciu na pewno o nim zapomnę. Poszukam czegoś z silikonową szczoteczką. Mimo to nie mam mu nic do zarzucenia, więc polecam :)

A Wy, jaki tusz polecacie? Znalazłyście już ten jeden jedyny? 

Miłego dnia!

5 kwietnia 2013

Zdobycze marca 2013


Cześć!
Kwiecień przynosi notkę o zdobyczach swojego poprzednika - marca. Już na wstępie napiszę, że jest tego dużo. Zakupoholizm już leczę ;)

Zacznę od zamówienia z Yves Rocher. Ta firma urzeka mnie kremami i żelami pod prysznic, dlatego moje zamówienie jest właśnie takie.
Krem do twarzy na dzień i na noc z serii Pure Calmille 40 ml - trochę się przejechałam, bo myślałam, że to inny krem z tej serii, a jedynie ze zmienionym opakowaniem. Jednak nie.
Koncentrat nawilżający z serii Hydra Vegetal - wiążę z nim duże nadzieje i trzymam za niego kciuki ;)

Krem rewitalizujący 24 h z serii Cure Solution - niebotycznie drogi, ale fantastyczny, dlatego pozwoliłam sobie na taki wydatek.
Krem-żel intensywnie nawilżający 24 h z serii Hydra vegetal. Mam nadzieję, że będzie dobry na wiosnę (jeśli ona w końcu tu zajrzy ;)).

Dwa moje ulubione żele pod prysznic Jardins du Monde o zapachu migdała. Absolutnie obłędne!

Następnie przejdę do cacuszka, którego swatche już widzieliście, czyli Naked2 Urban Decay. Piękne, wielowymiarowe kolory cieni i niesamowity błyszczyk!

 Masa różności:
Korektor Bell perfect cover w kolorze 01 zakupiony w biedronce za niecałe 8 zł.
Szminka Eveline colour celebrities w kolorze 601 - intensywna, piękna czerwień.
Dostałam ją od znajomej Pani Doktor i tak mnie zachwyciła, że kupiłam jeszcze jeden kolor - 628 (intensywny róż).
Czuję, że będą to moje ulubione szminki. Stety albo niestety mają bardzo kremową konsystencję, przez co wyglądają jak wyglądają :P
Obok dwie szminki z Avonu seria Colortrend - kolor Deluxe, czyli bardzo ciemny, zimny fiolet oraz Heartbeat Red - malinowa czerwień ze złotym shimmerem.
Na dokładkę i osłodę obok znajduje się podwójne serduszkowe lustereczko, które dostałam od Mojego Misia.

 Po fatalnym zmywaczu z Be beauty kupiłam inny (już mogę powiedzieć, że lepszy) firmy Donegal. Ten jest wybielający z ekstraktem z cytryn. 
Jakiś czas temu gdzieś przeczytałam, że Green Pharmacy oferuje jedwab w płynie w lepszym składem niż pozostałe firmy, więc się na niego skusiłam. Bardzo spodobał mi się zapach i pojemność (30 ml).
W Biedronce zaś natknęłam się na suplement Skrzyp optima w promocyjnej cenie 7,99, więc także wrzuciłam go do koszyka.

Na kolejnym zdjęciu jest cud we flakonie. Perfumy Oriflame Love Potion. Tak pachnie pożądanie Moi Mili. ;) Czaiłam się na nie i czaiłam, aż postanowiłam zamówić je na allegro za ok. 40 zł
(w katalogu ok. 100 zł).

 Dalej jest zamówienie z Kosmetykomanii, które zrobiłam wraz z moją M. 
 W moje ręce wpadły dwa suche szampony Batiste - XXL Volume oraz Tropical.

                       Dołożyłam jeszcze Contour Kit marki Sleek w odcieniu medium oraz 
mój wymarzony pędzel Real Techniques o pełnej nazwie Setting brush. Ma cudowny kształt i jeśli RT wyprodukuje taki większy, to na pewno się w niego zaopatrzę, bo będzie idealny do konturowania.

Po szaleństwie z Naked2 postanowiłam uzupełnić kolekcję o Naked. I tu psikus. Kupiłam podróbkę. Wygląda niemal identycznie, jakością też znacząco nie odbiega od oryginału (porównując do Naked2), jednak mój snobizm każe mi ją sprzedać i polować na prawdziwą Naked. Ta jest obecnie wystawiona na licytację na allegro (oczywiście zaznaczyłam, że towar nie jest oryginalny). Pan, który mi ją sprzedał zachował się na tyle taktownie, że oddał mi część pieniędzy.

Jeśli chodzi o książki, w tym miesiącu skromnie - nabyłam Sekrety makijażu Eryki Sokólskiej. Są w niej podstawy makijażu, kilka ciekawych rad oraz makijażowe inspiracje. Po znajomości zapłaciłam za nią dyszkę ;)

Na koniec coś, co dostałam do przetestowania od Pani Justyny z firmy SolMed. Są to sole kąpielowe oraz sól do stóp. Te pierwsze mają zapachy zielonego jabłka, czerwonej róży oraz morskiej bryzy. Wariant do stóp pachnie miętą i eukaliptusem. Morską bryzę (która miała piękny, intensywnie niebieski kolor zabrał mój brat, dlatego też nie ma jej na zdjęciu. Zobaczymy co te cuda potrafią, wstępnie powiem, że pachnie nimi cały dom :)

I to na tyle moich zdobyczy. Jak już wspomniałam zaczynam leczyć zakupoholizm i mam nadzieję, że w kwietniu nie kupię nic (no może jedynie peeling z biedronki, który widziałam w nowej gazetce ;))

A jak u Was z zakupami? Szalejecie czy raczej oszczędzacie?

Miłego dnia!