12 maja 2013

Denko nr 4

Cześć!

Kolejne denko, czyli produkty zużyte przeze mnie w ostatnim czasie. Jestem zdeterminowana i dążę do kosmetycznego minimalizmu ;)

Włosy

Green Pharmacy, Olejek łopianowy z czerwoną papryką (stymulujący wzrost włosów). Nakładałam go na skórę głowy podczas olejowania, nie zauważyłam rezultatów, ale wcale mnie to nie dziwi, bo w takich kuracjach trzeba być systematycznym, a sam proces musi trwać. Olejek tani, ale niewydajny. Można wypróbować, nie ma nic do stracenia.
Joanna Z apteczki babuni, Serum wygładzająco-regenerujące do końcówek włosów. Całkiem fajny produkt. Dość gęsty, co początkowo mnie przestraszyło, bo myślałam, że oblepi końcówki i będą one wyglądały na nieświeże, ale nie. Bardzo szybko wchłania się we włosy, tudzież wysycha na nich. Ładnie je wygładza, nie naprawia, ale zmniejsza widoczność rozdwojonych i zniszczonych końców. Dodatkowo przyjemnie pachnie. Polecam.
Isana, Odżywka do włosów z olejkiem Babassu. Wycofana już z Rossmannów, chwalona przez wielu, mnie nie porwała. Zmiękczała włosy i ułatwiała rozczesywanie, ale czy to aż taki fenomen?

Ciało

Avon Foot works, Złuszczający scrub do stóp. Kiepski, słabo ścierał, ale przyjemnie pachniał mentolem czy czymś tego typu.
Be beauty, Zmywacz do paznokci z olejkiem kokosowym i gliceryną. Fatalny! Recenzja.
Avon naturals, Krem do twarzy brzoskwinia i mleko migdałowe. Kolejna tragedia, zużyłam go do ciała. Dawał uczucie ściągnięcia, nie nawilżał, a jego zapach był niezwykle irytujący i raczej mało miał wspólnego z brzoskwinią.
Ziaja masło kakaowe, Balsam do ciała. Zapach początkowo jest przyjemny, ale później zmienia się w zapach mleka. Nie takiego mleka, którym pachną słodkie balsamy, ale takiego do picia. Bardzo długo się wchłaniał i był tak rzadki, że wylewał się z butelki. Nawilżał całkiem nieźle, ale nie kupię go ponownie, bo zapach na dłuższą metę jest męczący. 

Original source, Żel pod prysznic pomarańcza i lukrecja. Fajny :) zapach kojarzy mi się z białymi landrynkami z lat 90. Trochę mało wydajny, ale nie jest drogi, więc można mu to wybaczyć. Bardzo pozytywne opakowanie - funkcjonalne, a napisy na tylnej etykiecie są bardzo kreatywne i zwracają uwagę. Polecam ten zapach, zwłaszcza, że wszedł do stałej oferty Original source.
Nivea fresh natural antyperspirant w kulce. Nie, nie i jeszcze raz nie. Przede wszystkim nie chroni. Poza tym jest mało wydajne (co wydaje się być dziwnym zjawiskiem przy tej formie dezodorantów). Na plus zapisuje się tylko i wyłącznie świeży i delikatny zapach. Nie polecam.
Farmona Tutti Frutti mus do ciała o zapachu fig i daktyli.  Na opakowaniu napisane jest, że zawiera fitoferomony, które przyciągają płeć przeciwną. Jedyne co on może przyciągnąć to muszki owocówki, bo pachnie słodko i owocowo. Nie każdemu ten zapach przypadnie do gustu. Konsystencja to raczej nie mus, a jogurt. Słabo nawilża i tak samo kiepsko wygładza skórę, pozostawia uczucie ściągnięcia, jeśli bardzo dokładnie się go nie wsmaruje w skórę. Do tego produktu także nie wrócę.

Próbki i wszelkie saszetkowe dobroci

Original source, próbki żeli pod prysznic, zapachy: limonka oraz mango i macadamia. Tych wariantów zapachowych nie kupię na pewno. Mój nos ich nie polubił.
Perfecta, Koktajlowa maseczka S.O.S. na twarz i pod oczy, rozświetlająca. Dziwna maseczka, bo nie zmywa się jej z twarzy. Czuję się oszukana, bo to raczej krem z opalizującymi drobinkami, niż maseczka faktycznie rozświetlająca. Efekt po niej? Żaden. Smutek i żal. 
Nivea żel do mycia twarzy i Emolium Kremowy żel do mycia. Nic, co zachwyciłoby mnie już jako próbka, a ja lubię, jak miniatury mnie chociażby odrobinę zaskakują.

Kolorówka

Dior Diorshow, miniaturka tuszu do rzęs. Daje naprawdę ładny efekt. Nie barwi rzęs, a je obkleja, przez co były one widocznie pogrubione. Bardzo długo utrzymuje się na rzęsach, nie osypuje się, ma nietypową w kształcie, silikonową (czy może raczej plastikową?) szczoteczkę. Ciężko go zmyć, ale to dla mnie nie jest minusem, jeśli przez nawet 20 godzin mam piękne rzęsy. Cena jednak zabija. :P
L'oreal Lumi magique, podkład w kolorze rose porcelain. Całkiem przyzwoity, rozświetlający podkład, bez drobinek. Eleganckie, szklane opakowanie z pompką. Minusów ma jednak więcej - jest bardzo rzadki, kolorystyka bardziej z różowym pigmentem niż żółtym, szybko ściera się w twarzy i ma słabe krycie. Dodatkowo lepi się na twarzy i zostawia ślady na wszystkim, co ma kontakt z pomalowanym miejscem. Myślę, że w tej kategorii cenowej można znaleźć coś dużo lepszego (patrz poniżej ;))
Rimmel Wake me up, podkład w kolorze True Ivory. Rewelacja i fenomen. Uwielbiam go i wracać do niego będę dopóki go nie wycofają ;)  Krycie średnie, rozświetlenie zachwycające, zapach przyjemny, konsystencją odpowiednia, opakowanie z pompką - żyć, nie umierać. Poza tym kosztuje o ok. połowę mniej niż ww. L'oreal. Mój absolutny KWC.
Bell seria Lovely, błyszczyk do ust - piękna malinowa czerwień, bardzo błyszcząca malusieńkimi drobinkami w chłodnych odcieniach - srebra, niebieskiego i fioletu, przez co optycznie wybiela zęby. Zapach nieco chemiczny, ale do zniesienia. Lubię.
Avon, Uniwersalny balsam z woskiem pszczelim - lubię go za zapach, konsystencję i wydajność. Cena także sprzyja zakupowi. Mam już zapas ;) Polecam!

Sporo tego, jestem z siebie dumna, ale założenia, by zużywać to, co mi zalega, nie porzucam. Już wrzucam do torby kolejne puste opakowania ;)
A jak Wasze zużycia? Duże czy małe? Pochwalcie się ;)

PS Blogger nadal utrudnia dodawanie zdjęć. Muszę im zmieniać format na .png, żeby móc je dodać. Nie wiecie może co zrobić, by wszystko działało poprawnie?
Miłego dnia!

5 maja 2013

Zdobycze kwietnia


Cześć!
Kwiecień przyniósł mi kilka nowości i, mimo iż miałam nic nie kupować, nie żałuję zakupu. Zrobiłam oczywiście napad na Biedronkę :P
Dostałam tam:
peeling winogronowy Be beauty, który pachnie tak smacznie, że chciałoby się go zjeść,
trójpak płatków kosmetycznych Carea, które zawsze kupuje
oraz krem do depilacji Eveline Bio Depil.

Później zaopatrzyłam się jeszcze w:
Magnez + witaminę B6, który kosztował ok. 6 zł 
oraz lakier do paznokci Virtual fashionmania w pięknym kolorze ciemnego fioletu. 
Szkoda, że nie widać go na zdjęciu, bo naprawdę jest cudny.

 Marcowy psikus z podróbką paletki Naked Urban Decay wymusił na mnie chęć posiadania oryginału.
 Tym razem jest trafiłam w 10 :) Używana co prawda, ale nie ma co wybrzydzać ;) Sprzedałam aż 13 paletek Sleek, więc wybaczam sobie ten zakup i traktuje go jako rekompensatę ;)

Od kiedy pojawiły się zapowiedzi nowej limitowanki Essence floral grunge przyglądałam się zawzięcie różowi. Nigdy nie widziałam tak ładnego odcienia! Zauważyłam też, że w mojej kosmetyczce by się taki przydał, więc zamówiłam go na allegro. Jest śliczny! Trochę kredowaty, ale wybaczam mu to ze względu na kolor.
 Obok różu leży cień do powiek marki Astor w kolorze Electric pink, który raczej z różem ma niewiele wspólnego. Kolor nietypowy - bardzo brudny róż, wpadający w brąz, lekko ceglasty po roztarciu, na dodatek ze złotymi drobinkami. Dostałam go od znajomej i pracuję nad tym, by nie wyglądał na oku jak limo ;)

Z wymianki z Independent woman mam róż Catrice z limitowanki Revoltaire, który już jakiś czas mi się podobał, ale nigdy nie było mi do niego po drodze. A szkoda, bo teraz widzę co straciłam ;) To bardzo ładny, gradientowy, świeży róż. Trochę barbie pink. Ma delikatne drobinki, ale nie stanowi to dla mnie problemu. 
Pomadka Essence Stay matt w kolorze silky red także pochodzi z wymianki ze wspomnianą blogerką. Była na mojej liście i już wiem, że zaopatrzę się z pozostałe kolory.

Miał być odwyk, trochę się nie udało, ale przynajmniej kupowałam rozsądniej. W maju zakupów także dużych nie przewiduję, jednak z pewnością coś w moje ręce wpadnie ;) A wtedy wam pokażę ;)

A jak Wasze kwietniowe łupy? 

PS Jeśli Blogger będzie stwarzał takie problemy z dodawaniem zdjęć to z pewnością niebawem zrobię mu krzywdę! &%^$E$%^&**%#%*(#

Miłego dnia!