Cześć!
Kremy
do rąk to nie są produkty, które mnie porywają i bez których nie mogę żyć.
Ostatnio jednak zaczęłam doceniać ich działanie, a odkąd zaniosłam jeden do
pracy, zmieniłam o tych kosmetykach zdanie. Dziś zrecenzuję jeden, którego
aktualnie używam i który może zainteresować fanki bardziej naturalnej
pielęgnacji pochodzącej zza wschodniej granicy.
Balsam
regenerujący do suchej skóry rąk i paznokci z linii Oriental touch marki Liv
Delano trafił do mnie w jednym z boxów z kosmetykami i od początku zauroczył szatą
graficzną. Można go kupić TU, a jego koszt to 11 złotych za 75 gramów.
To niewysoka cena biorąc pod uwagę to, że krem nie zawiera olei mineralnych,
gliceryny, sztucznych barwników i parabenów. Producent wymienia dobre dla skóry
składniki, których jest sporo (olej sojowy, olej kokosowy, kwas hialuronowy,
ceramidy roślinne, witamina F, ekstrakty perełkowca japońskiego, wiciokrzewu,
wodorostów, dzikiej róży, japońskiej moreli, hiacyntu, olejki eteryczne z
pomarańczy, mandarynki i bergamotki), ale znajdziemy w środku także PEG-75
hydrolized castor oil i PEG-40 Lanolin. Obecność PEGów jest dość kontrowersyjna
(doczytałam, że do ich produkcji wykorzystywany jest gaz, uznawany za
rakotwórczy), zwłaszcza, że reszta składu jest bardzo obiecująca.
Zapach przypomina mi pomieszanie gumy
balonowej z cytrynowym kremem do rąk z kiosku, nie jest nachalny, uważam go za
nieco intrygujący.
Kosmetyk
ma lekką konsystencję, która gęstnieje i robi się tępa podczas aplikacji. Po
chwili jednak zmienia się w lekko olejkowy twór i taka zostaje na dłoniach
przez kilka do kilkunastu minut. Po tym czasie wchłania się i nie zostawia już
śladów na wszystkim, czego się dotknie. Skóra jednak zostaje gładka i
nawilżona. Jest to przyjemne odczucie,
które utrzymuje się tylko do pierwszego mycia, podczas którego zresztą obecność
kremu na dłoniach czuć. Nie zauważyłam więc długofalowych zmian w jakości
skóry, a jedynie doraźną pomoc.
Balsam
jest niewydajny - standardowa ilość jakiej używam przy innych kremach, musi
zostać podwojona, by osiągnąć komfortowe uczucie na skórze.
Sama
nie wiem co myśleć o tym produkcie. Niby z jednej strony podoba mi się to, co
widzę i czuję po jego nałożeniu, ale z drugiej żałuję, że spływa to wraz z wodą
w rury.
Co
myślicie o tym kremie? Wymagam od niego zbyt wiele?
Miłego
dnia!
Nie znam, pierwsze widzę ale opakowanie mnie urzekło :)
OdpowiedzUsuńHmm nawet mnie zaciekawiłas.
OdpowiedzUsuńHm, nie znam tego kremiku. Ja często smaruję ręce, już taki nawyk :) ale raczej nie chciałabym czuć kremu aż do umycia.
OdpowiedzUsuńJaki piękny! <3 opakowanie przyciąga wzrok :)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę, a właściwie widzę, ale chyba jesteś zbyt surowa dla niego. Może miałaś zbyt duże oczekiwania patrząc na skład, a tu się okazało, że jest to taki sobie średniak w działaniu, bo mi się to bardzooo często zdarza.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ja Cię doskonale rozumiem, mnie krem o pojemności 100 ml zazwyczaj służy nieco ponad miesiąc i nie lubię niewydajnych kosmetyków - strata pieniędzy. Spodobało mi się u Ciebie więc obserwuję i czekam na kolejne recenzje :D
OdpowiedzUsuńhttp://wszystkooczymmarzakobiety.blogspot.com/