Cześć!
Wiosna
w pełni. Słońce już całkiem bezczelnie rozgościło się na niebie i ani myśli
ustąpić. Jeśli zamkniesz oczy na pewno zobaczysz to, co ja - plażę, gorące dni,
ciepły wiatr rujnujący fryzurę, imprezy przy zachodzie słońca i skórę muśniętą
jego promieniami. Co zrobić, by zintensyfikować złocisty efekt opalonego ciała?
Zdradzę Ci tajemnicę, zapraszam.
Ten pseudopoetycki
wywód to ledwie wstęp do recenzji rozświetlającego suchego olejku Yves
rocher Monoi de Tahiti i gwarantuję, że z każdym kolejnym zdaniem będzie
tylko ciekawiej! Kosmetyk mieści się w szklanej butelce o pojemności 100 ml, a
jego cena to 59 złotych. W ofercie tej marki można go dostać tylko w okresie
wiosenno-letnim i nie ma co obawiać się, że zniknie z oferty, bo od kilku lat
wraca właśnie z sezonie wakacyjnym.
Jego zapach to tzw. monoi, czyli gardenia
tahitańska utopiona w oleju kokosowym - aromat mocny, kwiatowy, ciężki. Bardzo
intensywny. Ostrzegam więc osoby wrażliwe na zapachy lub te, których dopadają
migreny, że to będzie dla nich woń hiperdrażniąca. Jestem jednak przekonana, że
duża część osób otworzy się na jej nietypowość i doceni fakt, że nie trzeba (a
nawet nie należy) już wtedy używać perfum, które w wysokich temperaturach stają
się zbyt duszące. Dokładnie taką samą nutę zapachową znajdziecie w żelu pod
prysznic Yves rocher kwiat gardenii z Polinezji oraz w nawilżającym balsamie do
ciała Sephory z serii Monoi. Olejek nie ma parabenów, oleju mineralnego,
zawiera składniki w 98% pochodzenia naturalnego i 2% ekstraktu z gardenii
tahitańskiej. W składzie odnajdziemy m.in. olej kokosowy i sezamowy.
Olejek
rozświetla skórę nie tylko przez to, że ją nawilża, ale także przez złote
drobinki, które w nim pływają. Całe morze złocistych błyskotek. Cała masa
bardzo drobnego brokatu, który... widać. Nie ma co się łudzić, że jest to
subtelna poświata - są to widoczne drobinki, dlatego przeciwnicy brokatu już
mogą o nim zapomnieć. Nie jest jednak tak, że rozmówca oddalony o metr od nas
zauważy, że jesteśmy dyskotekową kulą. Efekt jest naprawdę ładny, jednak
zdecydowanie letni lub imprezowy. Do pracy bym się tym olejkiem nie
wysmarowała, choć nie dotyczą mnie jakiekolwiek urodowo-makijażowe
ograniczenia.
Skóra po użyciu olejku wygląda na zdrową i promienną. Nie jest
także klejąca, a kosmetyk nie brudzi ubrań. Efekt utrzymuje się przez kilka
godzin i to zdecydowanie wystarcza, by zabłysnąć na letniej imprezie. Kosmetyk
jest bardzo wydajny, wystarczy odrobina, by rozświetlić dużą partię ciała. Myślę, że 100 ml olejku wystarczy na
cały sezon.
Skład: isopropyl palmitate,
coco-caprylate/caprate, ethylhexyl palmitate, octyldodecanol, caprylic/capric
triglyceride, ethylenediamine/hydrogenated dimer dilinoleate copolymer
bis-di-c14-18a, cocos nucifera (coconut) oil, parfum/fragrance, mica, sesamum indicum
(sesame) seed oil, alcohol, tocopheryl acetate, bht, gardenia tahitenis flower
extract, amyl cinnamal, benzyl alcohol, CI 77491 (iron oxides), CI 77891
(titanium dioxide).
A Wy? Znacie ten olejek?
Miłego
dnia!
Uwielbiam zapach tej serii ;)
OdpowiedzUsuńja także!
UsuńMam słabość do kosmetyków YR dlatego na pewno i ten trafi w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńgorąco polecam :)
UsuńZawsze uwielbiałam wszelkiego rodzaju zele..płyny..szampony.. z brokatem! Pięknie wyglądają w opakowaniach i poza.. :)
OdpowiedzUsuńto trochę dziwne, ale ja także uwielbiam te błyskotki, mimo iż nie mają żadnych właściwości pielęgnacyjnych ;)
UsuńTego nie znam ale mam ochotę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńpolecam :)
UsuńMam go :) Towarzyszył mi podczas ślubu :D
OdpowiedzUsuńnie przeszkadzał Ci intensywny zapach w takiej chwili?
Usuńpiękny :D muszę sprawić sobie taki olejek :D
OdpowiedzUsuń