To już trzecia odsłona denka-giganta! Zapraszam do czytania i oglądania!
Róż Natural
Collection w kolorze Rosey glow był moim ulubieńcem i długo mi towarzyszył,
jednak pewnego dnia upadł i nie było co ratować. Miał kolor brudnego różu i
nadawał się także do lekkiego konturowania policzków. Był zupełnie matowy i
naprawdę ładny. Podkład Rimmel Wake me up to mój ulubieniec od kilku lat.
Uwielbiam jego rozświetlające wykończenie i to, że po prostu pięknie wygląda na
twarzy. Jestem uzależniona od jego zapachu. Miniatura podkładu max
factor lasting performance przypomniała mi, dlaczego go nie lubię. Na twarzy
wygląda ciężko i bardzo postarza. Do tego gama kolorystyczna uderza w różowe
tony, co mi się nie podoba. Nie, nie, nie. Jedwabisty podkład rozświetlający
marki AA bardziej krył niż rozświetlał. Wyglądał jednak jakoś nieświeżo, nie
podobał mi się. A teraz porażka roku - kamuflaż Pierre Rene. Ciężki, tłusty,
spływał w przeciągu trzydziestu sekund. Najjaśniejszy kolor nie jest wcale
jasny, a do tego jest pomarańczowy. Nie nadawał się ani pod oczy, ani na
niedoskonałości. Zużyłam go tylko dlatego, że próbowałam nałożyć go na całą
twarz, jednak i to nie zdało egzaminu. Porażka na całej linii.
Zużyłam
także dwie farby do włosów Joanna Naturia w odcieniu palona kawa - ten kolor
nie przypadł mi jednak do gustu, bo był wyraźnie ciepły i miał rudawo-czerwone
tony, których u siebie nie lubię. Dobrze się jednak utrzymywała i nie
wypłukiwała z włosów. Sprawiała także, że pięknie błyszczały.
Zapachy
zużywam rzadko. Teraz udało mi się wykończyć buteleczkę Outspoken by Fergie od
Avon. Bardzo lubię ten zapach, jest wieczorowy i trudny do opisania. Poza tym
buteleczka wygląda pięknie, a perfumy są niedrogie. Polecam. Miałam także
próbkę zapachu Mexx Energizing woman, jednak mocne grejpfrutowe nuty do mnie
nie przemawiają. Kolejna próbka to Avon Ultra sexy - kwiatowe, ale zupełnie
nieszczególne i banalne.
Maskara
LadyCode Super volume to przeciętniak, dawała bardzo naturalny, dzienny efekt.
To jednak nie jest to, czego szukam. Natomiast Eveline Volume Celebrities to
hit ostatnich miesięcy. Pięknie pogrubia rzęsy u nasady, a rozdziela na
końcach. Daje równomierny efekt, trochę jak sztuczne rzęsy o bardzo naturalnym
kształcie. Bardzo lubię. Kolejny tusz to Volume vertige od Yves rocher - o ile
ta marka zachwyca mnie pielęgnacją, tak kolorówką już nie bardzo. Rzęsy po jego
użyciu wyglądały dziwnie - jedne były dłuższe, inne krótsze. Do tego osypywał
się okrutnie już od pierwszych użyć. Za taką cenę (regularna - 65 zł) można
dostać dobry tusz od L'oreal czy Bourjois. Nie polecam. Do kredki do brwi od
Catrice mam mieszane uczucia. Szybko można było nią namalować włoski, ale nie
był to efekt, który przypadł mi do gustu. Mam wrażenie, że była zbyt woskowa i
dawała lekko błyszczący look. Plus za kolor (020) idealny dla większości
ciemnych blondynek i szatynek.
Dajcie znać jak Wam idzie zużywanie zapasów kosmetycznych!
Miłego dnia!
musze kiedys tego podkladu spróbować :)
OdpowiedzUsuńu mnie wake me up się średnio sprawdzał:/
OdpowiedzUsuńnie na każdej cerze dobrze wygląda - to fakt, ja mam normalną w kierunku suchej i u mnie spisuje się świetnie.
Usuńpozdrawiam :)
Zazdroszczę tyle zużyć kolorówki :)
OdpowiedzUsuńspinam się w sobie, żeby zużywać zapasy ;)
UsuńMi maskara Eveline Celebrites nie podeszła. Osypywała się strasznie :)
OdpowiedzUsuńmoże trafiłaś na felerny egzemplarz?
UsuńNo ładne zbiory ! :) outspoken od fergie mam w dwóch wersjach ta ze zdjęcia i taka szara :) u mnie chyba w tym miesiącu bez denkowo bo mam raptem 3 rzeczy i wstrzymam się
OdpowiedzUsuńszarej nie wąchałam, muszę to nadrobić! ;)
UsuńNie miałam nic z tych produktów... Tusz z Eveline mnie zaciekawił, ostatnio w ogóle bliżej zaczęłam się interesować kolorówką tej marki :)
OdpowiedzUsuńtusz i pomadki z tej samej złotej serii gorąco polecam!
Usuń