Cześć!
Kolejna
dawka zdobyczy kosmetycznych przed Wami. Jeśli jesteście ciekawi, o co
wzbogaciła się moja toaletka w styczniu, zapraszam do czytania!
W
pierwszych dniach stycznia do mych drzwi zapukał kurier z przepiękną paletą
cieni Smashbox Full exposure. Za pośrednictwem dobrej duszy udało mi się ją
upolować w Sephorze ze zniżką 30%, co, biorąc pod uwagę cenę palety, ocaliło
ponad 60 zł z mojego portfela. To, co
oferuje Smashbox to zestaw 14 cieni - 7 matowych i 7 błyszczących, z których
można wydzielić sekcję ciepłą - sześć cieni od strony lewej, sekcję zimną -
sześć cieni od strony prawej oraz dwa neutralne beże leżące po środku palety.
Jest ona zupełnie inna niż komplety, które mam. Wciąż ją testuję, szukam na nią
sposobu. Kiedy już będę wiedziała o niej wszystko, napiszę coś więcej.
Zrobiłam
też zamówienie na stronie ekobieca - głównie chodziło mi o prezenty na
zbliżające się urodziny moich bliskich, sobie jednak też coś wzięłam ;) Przede
wszystkim paletkę Makeup Revolution w wersji Sugar&spice. Jest to ósemka
różów w różowawych odcieniach (masło maślane, wiem, ale taka jest prawda), z
których dwa są rozświetlające. Kolory są nieoczywiste, nie są też
przejaskrawione i nienadające się do użytku. Bardzo ładny set. Dorzuciłam do
tego oczyszczającą maseczkę do twarzy z Bańki Agafii, która ciekawie pachnie i
równie ciekawie działa. Kosztowała niecałe 6 złotych, więc stosunek ceny do
jakości jest zadziwiający. Gratis dostałam czarną kredkę marki Ruby rose,
jednak puszczam ją dalej w świat, bo nie jest to kosmetyk, o którym marzę.
Wymieniłam
się na wizażu i choć główną atrakcją była książka (Mężczyźni, którzy
nienawidzą kobiet) to z kosmetyków też się coś znalazło. Mam tu miniaturę
bazy pod podkład Superprimer od Clinique oraz Kamuflaż marki Kryolan w odcieniu
D3 1/2. Do obu tych kosmetyków podchodzę z niejakim dystansem i wciąż badam,
czy mi służą, czy nie.
Na
allegro zakupiłam na próbę naklejki wodne do paznokci i... oniemiałam! Jakie to
proste! Jakie przyjemne! Nie wiem, gdzie ja byłam, jak to wchodziło na rynek.
Jestem zachwycona, może nawet pojawi się jakiś manicure.
Ostatnimi
zdobyczami są kosmetyki mojej ulubionej marki Yves rocher. O ile ich
pielęgnację od kilku lat uwielbiam, o tyle do kolorówki przekonana nie byłam.
Postanowiłam więc nawiązać z nią romans i kupiłam trzy kredki - zieleń
bambusową, błękit i ciemną noc. Trudno znaleźć w internecie swatche, które
opatrzone byłyby polskimi nazwami, więc długo zastanawiałam się, które kolory wybrać.
Ostatecznie jestem z decyzji zadowolona i zapowiadam kontynuację romansu (brąz
z tej serii jest obłędny). Kredki są miękkie, żelowe i bardzo trwałe. Gratis do
zamówienia dostałam maskarę Sexy pulp, na którą raczej sama bym się nie skusiła
ze względu na szczoteczkę z włosia, za którą nie przepadam. Aktualnie jej
używam i czekam na rozwój akcji ;)
Zamówiłam
także jedne w moich ulubionych kremów - nawilżające Hydra vegetal, tym razem w
wersji bogatszej. Kolejnym kremem jest przeciwzmarszczkowy intensywnie
regenerujący z serii Riche creme, który również dostałam jako prezent do
zamówienia, a do którego przekonana nie jestem. Niewykluczone, że oddam go
mamie.
Uzupełniłam
także zapasy kosmetyków do pielęgnacji włosów. Wybrałam szampon
przeciwłupieżowy, którego jeszcze nigdy nie miałam, szampon w kremie, który
jest dla mnie totalną nowością oraz jedwabistą odżywkę z wyciągiem z owsa.
Włosowe produkty tej marki sprawdzają się u mnie najlepiej, dlatego staram się
je zawsze mieć na podorędziu.
To
wszystkie nowości stycznia. Coś Wam wpadło w oko? Dajcie znać o czym
chcielibyście poczytać!
Miłego
dnia!
Paleta Smashbox... super :)
OdpowiedzUsuńLubię kosmetyki YR do włosów
Ale świetne zakupy! Mam paletkę róże i maseczkę, z resztą robiłam jej recenzję na blogu! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne zdobycze ;)
OdpowiedzUsuńPaleta zachwycająca :)
OdpowiedzUsuń