Cześć!
Mam
dziś dla Was coś, czego jeszcze na blogu nie było, a mianowicie pragnę Wam
zaprezentować tańsze rozwiązanie! Jestem podekscytowana tym, że znalazłam
niemal idealny zamiennik bardzo dobrego, ale jednocześnie drogiego produktu.
Jesteście zainteresowani? Zapraszam!
Drogim
i kultowym produktem, który wezmę dziś na tapetę jest Cream colour base w
kolorze Pearl marki MAC. Podobno kosmetyk ten jest wielofunkcyjny, jednak ja
nie znalazłam dla niego innego zastosowania niż to najbardziej oczywiste -
rozświetlanie szczytów kości policzkowych. W tej kategorii produkt ten okazał
się moim numerem jeden! Baza pięknie połyskuje na twarzy nie przez obecność
drobinek, ale raczej przez rodzaj wykończenia. Z racji, że jest to produkt
kremowy pozostawia lekko wilgotną taflę, nie jest to w żadnym wypadku tłusta
warstwa, ale na twarzy widać, że z pewnością nie jest to produkt pudrowy.
Kosmetyk dobrze się rozprowadza, zwłaszcza za pomocą palców - ciepło ciała
wpływa na poprawę jego konsystencji. W opakowaniu wydaje się lekko żółtawy,
jednak na twarzy jest to zupełnie niewidoczne - w zasadzie po nałożeniu nie ma
on żadnego odcienia, nadaje tylko połysk. Opakowanie jest solidne, klasyczne,
czarne - po prostu minimalistyczne i ładne. Kremowej bazy w środku jest 3,2
grama, a jej cena to 80 złotych.
Tańszy
odpowiednik udało mi się znaleźć w zasobach marki Essence, a jego nazwa to Soo
glow! w odcieniu look on the bright side. Producent przedstawia ten rozświetlacz
jako "cream to powder", czyli zmieniający wykończenie z kremowego na
pudrowe i rzeczywiście tak jest - zaraz po roztarciu makijaż staje się suchy,
ale nadal można go rozcierać. Świetnie się rozprowadza i daje przepiękne zdrowe
glow. Soo glow! ma żółte tony i nie zawiera drobinek. Opakowanie jest w miarę solidne, choć widać, że tanie i nieszczególnie eleganckie - typowe dla Essence.
Nie jest to zarzut, raczej stwierdzenie faktu. Za 4 gramy płacimy 11,99 zł.
Konsystencja
Cream
color base jest twardsza i mniej tłusta, przez co nieco trudniej się ją
rozprowadza. Essence jest dużo przyjemniejszy w kontakcie ze skórą.
Kolor
Obydwa
produkty mają żółte zabarwienie, którego nie widać na skórze, w opakowaniu
można nawet powiedzieć, że MAC delikatnie wpada w brzoskwinię.
Zarówno
Essence, jak i MAC utrzymują się na twarzy aż do zmycia makijażu.
Cena
Zdecydowanie
wygrywa Essence za niecałe 12 złotych.
Co
prawda różnica jest niewielka, ale na korzyść Essence.
Wykończenie
Obydwa
produkty są lekko wilgotne, jednak Essence zmienia się w puder, podczas gdy MAC
pozostaje wilgotny i nie zastyga przez cały czas jego noszenia.
Wygląd
Przy
roztarciu na dłoni i przyglądaniu się im w sztucznym świetle widać lekką
różnicę - Essence ma jakby lekki błyszczący na wiele kolorów pył, natomiast MAC
na bardziej gęstą bazę dla całości, a połyskują w niej pigmenty żółte i
opalizujące na różowo. Cream colour base wygląda trochę jakby spowiła go mgła. Na twarzy oraz w świetle dziennym różnicy absolutnie nie
widać! Produkty te są IDENTYCZNE!
Podsumowując
- Soo glow! zasłużył na miano tańszego zamiennika Cream colour base. Moja baza z MAC dotknęła dna, więc cieszę
się, że kiedy wykończę ją całkowicie, będę miała coś równie fantastycznego na
jej miejsce.
A co
Wy o tym myślicie? Na który z tych rozświetlaczy skusiłybyście się szybciej? A
może macie któryś z nich? Dajcie znać!
O jaaa <3 Musze tego produktu poszukać. Nie ukrywam, że szkoda mi wydawać kasę na Maca ;p
OdpowiedzUsuńEssence zdecydowanie wygrywa :)
OdpowiedzUsuńNa ręce są rzeczywiście identyczne :-)
OdpowiedzUsuńNa twarzy Essence podoba mi się nawet bardziej :)
OdpowiedzUsuńIstna perełka :)
OdpowiedzUsuń