Cześć!
Chciałabym Was dziś serdecznie zaprosić
na kolejną odsłonę O zużytych produktach słów kilka... Jeśli jesteście ciekawi,
co zużyłam ostatnimi czasy, zapraszam dalej. Dziś zaprezentuję Wam zużytą
kolorówkę, akcesoria oraz zapachy.
Zacznijmy od kosmetyków do twarzy.
Zużyłam mój ulubiony puder Bourjois Healthy balance, którego już recenzowałam TU, więc na jego temat dodam tylko tyle, że zakupię go ponownie na kolejnej
wielkiej Rossmannowskiej promocji. Drugi puder, który zużyłam to Catrice
Prime&fine mattifying powder, który nie był wcale matujący - TU przeczytacie
jego pełną recenzję. Trzeci kosmetyk do twarzy to matowy puder brązujący
Sculpting powder marki Bell. Lubiłam ten produkt, ale był okropnie niewydajny.
Więcej na jego temat przeczytacie TU.
Wykończyłam także błyszczyk do ust
Freedom makeup w kolorze total vamp, czyli głębokim fiolecie. Kosmetyk miał
obłędny odcień (czegoś takiego poszukuję w matowym wykończeniu, więc jeśli
znacie coś takiego, polećcie mi!) i zapach Rafaello. Niestety to wszystkie jego
zalety, które nie wyrównują jego wad, czyli tego, że był nietrwały, rozlewał
się poza granice warg i nierówno rozkładał pigment. Bardzo żałuję, bo miał
zadatki na fenomenalny produkt. Drugi błyszczyk to mój ulubieniec wszech czasów
- Avon plump pout w kolorze mouve. Uwielbiam jego efekt mrowienia, jego mentolowy
zapach, i nieoczywisty wrzosowy lekki połysk. Ma także fajny aplikator w formie
miękkiego pędzelka. Uwielbiam i następnym razem kupię od razu cztery kolory. Do
cna wykorzystałam także dwie pomadki Avon z klasycznej serii, która już dawno
zmieniła opakowania. Pierwsza z nich to instant mocha, czyli zgaszony, ciemny
róż, przypominający wypłowiałe owoce z kompotu. Nie wiem jak dałam radę zużyć
tę pomadkę, bo kolor mi się bardzo nie podobał
i do niewielu makijażu pasował, ale udało się. Konsystencja kremowa,
przyjemna, trwałość przeciętna. Drugi kolor to z kolei mój ulubieniec - odcień
latte to idealny kolor nude dla mnie. Znalazłam jego zamiennik (Bell Ms.
Perfect nr 01).
Mam tu także kilka kosmetyków do makijażu
oczu. Po pierwsze farbka do brwi w odcieniu brunette marki NYX, czyli mój must
have. Zamieniłam ją na konturówkę z Inglota, ale już wiem, że to nie to.
Produkt od NYX to rzadki żel o wysokim stopniu pigmentacji w ciemnym,
neutralnym kolorze brązu, lekko wpadającym w zieleń. Pięknie rozprowadzał się
na brwiach i trzymał aż do zmycia makijażu. Uwielbiam go i planuję kupić
ponownie tym razem w dwóch odcieniach. Turquise liner od Lovely kupiłam na
promocji w Rossmannie i nie cieszyłam się nim zbyt długo. Musiał być chyba
otwarty, gdyż jego konsystencja pozostawiała wiele do życzenia, ale
kolor...bajka! Piękny turkusowy ze złotym połyskiem, boski. Niewykluczone, że
kupię go ponownie, jeśli jeszcze jest dostępny. Zużyłam także miniaturę maskary
Perversion od Urban decay. Miała tradycyjną szczotkę z włosia, co
nieszczególnie lubię i efekt dawała marny. Jedyna perwersja, jaką tu
dostrzegam, to cena. Na koniec tej kategorii ogromne rozczarowanie - maskara
L'oreal Volume Million Lashes w klasycznej odsłonie. Niestety, ani nie
wydłużała, ani nie pogrubiała, ani nie podkręcała. Dobrze rozczesywała rzęsy,
ale efekt był mizerny i do tego nietrwały, gdyż się osypywała. Szkoda, bo
szczoteczkę miała obiecującą.
Co do akcesoriów - umarł mój chiński
pędzel. Po roku rozkleił się i rozpadł. Był to skośny flat top, dość luźny w
budowie. Dobrze nakładał róż i brązer, przy podkładach robił smugi. Recenzja całego zestawu jest TU. Drugi
gadżet to moja ulubiona pęseta marki Avon, którą zepsułam z własnej winy - próbowałam
wyjąć nią stoper z błyszczyka i wygięła się do tego stopnia, że już nie chwyta
włosów. Żałuję, bo była bardzo dobra, precyzyjna i miała grzebyk z drugiej
strony. Kupię ją ponownie.
Na sam koniec zużyte zapachy. Podróbkę
Armini code dostałam kiedyś i żal mi było wyrzucić, zwłaszcza, że zapach był
świetnie odwzorowany, a trwałość zabójczo dobra. W przyszłym roku kupię
oryginalny flakon, bo są to moje absolutnie ulubione perfumy. Perfumetka
Treselle nie służyła mi zbyt długo, ale ponownie - to jeden z moich
sztandarowych zapachów, więc zaopatrzę się w kolejny flakon, tym razem duży
(czy mi się wydaje, czy zostały one wycofane? Znawcy avon - dajcie
znać!). Trzecia butelka to flower power od Yves rocher, czyli lekka, słodka i
kwiatowa woda perfumowana. Mało trwała i absolutnie nie warta regularnej ceny,
za to w jakim uroczym designie!
Znacie te kosmetyki? Co o nich sądzicie?
Miłego dnia!
Uwielbiam puder Healthy Balance :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie znam nic, ale pęsetę chętnie bym poznała ;)
OdpowiedzUsuńpolecam gorąco!
UsuńWitam serdecznie. Właśnie niedawno Treselle wróciała do katalogów. Pozdrawiam. :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za info! :)
UsuńJa na stówkę trafiłam na otwarty eyeliner Lovely, ale jego konsystencja bardzo ok nadal :D Turkusowemu na pewno się przyjrzę :)
OdpowiedzUsuńJa pudrów w kompakcie zazwyczaj uzywam do delikatnego utrwalenia, a do zmatowienia wybieram jedynie sypkie :)
a ja nie lubię sypkich pudrów :P
Usuńliner polecam, bo kolor piękny :)